Aktualności Superliga

Koszyk zostawił sentymenty

"W Drzonkowie spędziłem 7 lat i można powiedzieć, że w tamtejszym ośrodku zacząłem profesjonalne granie w tenisa stołowego. Sentyment pozostał, lecz walce o utrzymanie w LOTTO Superlidze musiałem odłożyć go na bok" – mówi Bogusław Koszyk z Poltarex Pogoni Lębork.

W bardzo ważnym meczu grupy spadkowej drużyna z Lęborka pokonała ZKS Palmiarnię 3:2, mimo że przegrywała 0:2. Gdyby zielonogórzanie wygrali 3:0 lub 3:1 to zrównaliby się punktami z Poltarex Pogonią.

- Przy stanie 0:2 w całym spotkaniu nie było jakiś nerwowych rozmów na naszej ławce. Staraliśmy się wrócić do meczu grając z piłki na piłkę coraz lepiej i z wiarą w końcowe zwycięstwo – podkreślił wychowanek Pełcza Górki Noteckie, który później grał w ZKS Drzonków, czyli dzisiejszej Palmiarni.

W pierwszych pojedynkach Bogusław Koszyk przegrał z Mateuszem Zalewskim 2:3 i Marek Prądzinski z Kamilem Nalepą 1:3. To już oznaczało, że goście mają zapewniony 1 pkt. Ale wówczas Adam Dosz wygrał z Łukaszem Wachowiakiem 3:2, a Bogusław Koszyk z Kamilem Nalepą 2:0.

- Wcześniej miałem kilka takich decydujących gier. Chociażby rok temu z Robertem Florasem. To był nasz ostatni mecz ligowy przed zatrzymanieniem Lotto Superligi z powodu pandemii. Gdybym nie wygrał przy stanie 1:1, to mecz zakończyłby się wynikiem 1:3, a tak wygraliśmy 3:2 i zgarnęliśmy cenne 2 punkty. Później okazały się bardzo ważne w związku z matematycznymi wyliczeniami co do utrzymania. Ale też były takie spotkania, które nie zawsze kończyły się happy endem – powiedział Bogusław Koszyk.

Zwycięstwo drużynie z Lęborka dała wygrana debla Adam Dosz/Marek Prądzinski z Łukaszem Wachowiakiem i Mateuszem Zalewskim 2:1.

- Po zwycięstwie z Palmiarnią mocno przybliżyliśmy się do realizacji celu, jakim jest utrzymanie w Lotto Superlidze. Chociaż oczywiście trzeba być czujnym do ostatniej piłeczki, bo kilka drużyn z dołu tabeli ma zbliżone do siebie umiejętności. W tym sezonie jest trochę łatwiej z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest większa liczba uczestniczących drużyn i tylko jeden spadkowicz, a drugim bardziej wyrównane składy. Wiele zespołów gra w polskich składach z wiadomych przyczyn – dodał.

Bogusław Koszyk mówi, że do tej pory jeździe do Drzonkowa i trenuje z miejscowymi zawodnikami.

– Dlatego wiedziałem, że tę młodą drużynę stać na dobrą grę. Przy superligowym stole starałem się skupić na tym, by pomóc swojej drużynie w walce o utrzymanie - zakończył.