Fertikowski rozważa zakończenie kariery
- Szczegóły
-
Utworzono: wtorek, 14, kwiecień 2020 15:21
Ćwierćfinalista Mistrzostw Świata w grze mieszanej z 2015 roku Paweł Fertikowski rozważa zakończenie kariery pingpongowej. Obecnie jest w trakcie rehabilitacji po operacji lewego biodra. Być może były reprezentacyjny tenisista stołowy zostanie trenerem.
Wychowanek Sparty Złotów jest wielokrotnym medalistą indywidualnych i drużynowych mistrzostw Polski. Na arenie międzynarodowej największymi sukcesami Pawła Fertikowskiego były ćwierćfinał MŚ 2015 w chińskim Suzhou w mikście z Katarzyną Grzybowską-Franc (byli wtedy mistrzami kraju) oraz dwa lata wcześniej zwycięstwo w World Tourze w czeskim Ołomuńcu w deblu z Robertem Florasem. Na przeszkodzie w uzyskaniu jeszcze lepszych wyników stanęły problemy zdrowotne.
- Kłopoty z prawym biodrem pojawiły się już 10 lat temu. Pierwszą operację miałem w 2011 roku, a kolejną w 2016. Z kolei w listopadzie poprzedniego roku, w meczu z Piotrkiem Chodorskim z Fibrain AZS Politechniki Rzeszów, doznałem urazu lewego biodra. Wcześniej nigdy mi nie dokuczało. Potrzebny był zabieg, który przeprowadzony został w styczniu – mówi 29-letni Paweł Fertikowski.
Pingpongista Dekorglassu Działdowo podkreślił, że w marcu odłożył kule i z każdym dniem jest coraz lepiej z lewą nogę.
- Pracuję nad siłą, wytrzymałością i tzw. zakresami ruchu. Jeżdżę regularnie dwa-trzy razy w tygodniu do Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Żyrardowie. Wspólnie z fizjoterapeutką dr Moniką Wójcicką, z którą znamy się bardzo długo i współpraca układa się świetnie, realizujemy program pooperacyjny. Oczywiście zachowując wszystkie zasady ostrożności w czasie pandemii koronawirusa. Jestem wdzięczny za tę pomoc. A w dni kiedy jestem w domu, sam wykonuję wszystkie niezbędne ćwiczenia – podkreślił były zawodnik ZKS Drzonków, Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki i Spójni Warszawa. W Dekorglassie gra od 2017 roku.
Paweł Fertikowski zdobywał medale różnych imprez we wszystkich konkurencjach, przede wszystkim w barwach Dartomu Bogorii, ale najbliżej zapisania się w historii był w mikście z Grzybowską-Franc. W 2003 roku w Paryżu dotarli do 1/8 finału MŚ, a dwa lata później osiągnęli ćwierćfinał w Suzhou. W obu turniejach wygrywali z takimi parami, jak Rumuni Elizabeta Samara/Andrei Filimon, Niemcy Petrissa Solja/Patricka Franziska, Czesi Tomas Konecny/Hana Matelova czy Słowacy Lubomir Pistej/Barbora Balazova.
- Pięć lat temu w Chinach mogliśmy odpaść w pierwszej rundzie, bowiem przegrywaliśmy 0:2 z Włochami Leonardo Muttim i Giorgią Piccolin, a z kolei w grze o medal z Wong Chun Tingiem i Doo Hoi Kem z Hongkongu powinniśmy prowadzić 2:0, bowiem w pierwszym secie było 10:9 dla nas, a w drugim 10:7 – przyznał.
Wong Chun Ting, swego czasu notowany w pierwszej dziesiątce światowego rankingu, był wtedy zawodnikiem Morlin Ostróda, a od kilku lat gra razem z Fertikowskim w Dekorglassie. W barwach klubu z Działdowa Fertikowski zdobył Puchar ETTU oraz brązowy medal DMP.
Na razie nie wiadomo, czy były kadrowicz wróci do tenisa stołowego jako zawodnik jednego z najlepszych klubów LOTTO Superligi, czy poszuka nowej drużyny w pierwszej lidze, a może zajmie się pracą trenerską. Ukończył kurs instruktora oraz kurs trenera drugiej klasy, a obecnie studiuje wychowanie fizyczne w warszawskiej Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie.
- Nie podjąłem jeszcze decyzji, co do przyszłości. Mam różne pomysły. Od jakiegoś czasu w głowie pojawiają się myśli, a może warto zakończyć karierę zawodniczą i zostać trenerem. Staram się uczyć i rozwijać w tym kierunku, a zdobyte doświadczenie i umiejętności mam nadzieję, że mogłyby sprawić, abym był w stanie pomóc zawodnikom i zawodniczkom. Ale czy tak się stanie, zależy od wielu rzeczy. Jestem otwarty i gotowy na nieznane. Zobaczymy, co się wydarzy w najbliższej przyszłości. Najważniejsze jest zdrowie – podkreślił.
Fertikowski miał już styczność z pracą szkoleniową z grupami młodzieżowymi w Dartomie Bogorii i Dekorglassie. Z tym klubem awansował do finału Pucharu ETTU i ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a w Grodzisku Mazowieckim pozostał nawet po opuszczeniu tego klubu.
- Jeśli będzie konkretna oferta, wolałbym poświęcić się pracy trenerskiej. Wstępne rozmowy już były, chciałbym aby pojawiły się konkrety. Zbyt dużo już zawirowań zdrowotnych, aby znowu zaczynać od zera w roli zawodnika. A ja nie potrafię trenować i być pingpongistą na 50 procent. Ambicja, wola walki i profesjonalizm na to mi nie pozwalają. Tenis stołowy jest moją wielką pasję i chcę przy nim zostać. Cieszę się kiedy widzę, że jestem w stanie komuś pomóc i wnieść jakość do każdego treningu. Trzeba wykorzystać jak najlepiej każdą minutę spędzoną na sali. Miałem olbrzymią radość z prowadzenia zajęć także z amatorami. To dało mi dużo nowych przemyśleń, widząc pasję i wdzięczność tych ludzi – zaznaczył.