Aktualności Superliga

Fertikowski: W finale trzeba zaskoczyć przeciwnika

Spotkają się zespoły na zbliżonym poziomie, więc trzeba nastawić się na bardzo trudny bój i starać się zaskoczyć przeciwnika - uważa przed finałowym meczem LOTTO Superligi Paweł Fertikowski.
 
Zdaniem Fertikowskiego, trudno mówić o faworycie sobotniego spotkania w Gdańsku, bo obie drużyny rywalizujące o złoty medal LOTTO Superligi prezentują zbliżony poziom i należały do najsilniejszych w całym sezonie.
 
- Bogoria jest bardzo mocna. W rundzie zasadniczej pokazała, że jest niezwykle stabilną drużyną, więc to może ich plasować nieco wyżej. Widać, że dobrze przygotowują się do meczów, również pod kątem taktycznym. Myślę, że trzeba nastawić się na bardzo trudny bój i starać się zaskoczyć przeciwnika - zauważył.
 
Zespół z Mazowsza jest sześciokrotnym mistrzem Polski, działdowianie walczą o pierwszy tytuł.
 
- Musimy podejść do tego "na chłodno", jak do kolejnego meczu. Jeśli skupimy się na myśleniu, że to finał i będziemy za bardzo chcieli zdobyć pierwszy tytuł, to może dojść do spalenia. Powinniśmy odłączyć się od całej finałowej otoczki i po prostu zrobić swoje na stole - mówił.
 
Dekorglass tylko raz wystąpił dotychczas w finale LOTTO Superligi, przegrywając w 2016 r. z broniącą wówczas tytułu Olimpią-Unią Grudziądz 1:3. Fertikowski zagrał natomiast w czterech finałach, dwukrotnie zdobywając złoto jako zawodnik... Dartomu Bogorii, której barwy reprezentował w latach 2010-16.
 
- Od dziewięciu lat mieszkam i trenuję w Grodzisku. Na pewno mam duży sentyment do tego klubu, bo wiele razem przeżyliśmy. Bardzo wszystkich szanuję, ale to nie ma wpływu na finał. Podchodzę do niego, jak do każdej innej drużyny i kolejnego meczu do rozegrania - zaznaczył.
 
Zawodnik Dekorgalssu wspominał też, że początki swojej sportowej kariery i pierwsze kontakty z obecnym trenerem Dartomu Bogorii Tomaszem Redzimskim. Obaj pochodzą z jednej okolicy w Wielkopolsce - Fertikowski wychował się w Złotowie, a Redzimski w odległej o 20 km wsi Lipka.
 
- Znam go bardzo długo. Wraz z trenerem Józefem Jagiełowiczem wypatrzyli mnie i ściągnęli do Drzonkowa, gdy miałem jakieś 13 lat. Tam zaczęła się moja przygoda. Byłem w Szkole Mistrzostwa Sportowego i grałem w ZKS Drzonków. Powoli przebijałem się z drugiej ligi do pierwszej, a później do ekstraklasy. Mieliśmy bardzo dobre szkolenia i sparingpartnerów, więc jeśli ktoś dobrze pracował łatwiej było wybić się i coś osiągnąć - podsumował Fertikowski.